Patrzysz na swoje śpiące dziecko – jest takie słodkie, prawda? Patrzysz, poprawiasz kołderkę i czujesz, jak dopadają cię wyrzuty sumienia. Znowu zawiodłaś. Znowu nie byłaś taką mamą, jaką pragniesz być. Znowu głównie krzyczałaś. Od jutra będzie inaczej, przecież tak strasznie je kochasz! Następnego dnia już o 7 pada: „Do jasnej cholery, szósty raz mówię, że masz przestać bawić się widelcem, czy ty możesz kiedyś zachowywać się normalnie?! Nie, nie interesuje mnie, co masz do powiedzenia!” A przecież dzień dopiero się zaczyna…
Nie mówimy o wściekłości matek. To temat, którego się wstydzimy. Nawet, jeśli przyznamy czasem, że macierzyństwo to nie tylko pączki z lukrem, to nie przyznamy się: „Słuchaj, ja wrzeszczę non stop. Czasem wpadam w takie szały, że bałabym się spojrzeć w lustro. Kocham moje dzieci, ale nikt nie irytuje mnie tak, jak one. Są chwilę, że chciałabym wyjść z domu i nie wrócić przez cały dzień, a one niech sobie radzą”.
Nie przyznajemy się także, że codziennie planujemy zmiany. „Od jutra” – jest mantrą młodych, zmęczonych mam. Od jutra nie będziesz krzyczeć. Od jutra nie będziesz się denerwować. Ignorować i odsyłać z kąta w kąt. Wzdychać z irytacją. I już nigdy nie poczujesz tej frustracji, gdy dziecko woła cię ze swojego łóżka po raz setny, tym razem, by powiedzieć: „kocham cię”, a ty myślisz sobie: „Jezu, no fajnie, ale IDŹ JUŻ SPAĆ”.
Czasem ci się nawet udaje. Gdy w telewizji znowu mówią o chłopcu, które zmarło z powodu komplikacji po ospie – chłopcu w wieku twojego syna. Gdy mówią o dziewczynce, która utonęła w jeziorze – dziewczynce w wieku twojej córki. Czujesz wtedy, jak wyrzut sumienia cię zjada – bo gdyby to ją/jego spotkało? Mam takie cudowne dziecko, jest przy mnie, całe i zdrowe, a ja tylko wrzeszczę! Po takim dniu udaje się, ale znowu tylko na chwilę.
Znasz to? Brzmi niepokojąco podobnie do tego, co czujesz? Wiedz zatem, że chociaż o tym się nie mówi, to problem dotyczy tysięcy mam. Nie patologicznych matek, ale mądrych, fajnych kobiet. Wszystkim im zdarza się wieczór, gdy przy głaskaniu śpiącego dziecka po policzku pada: „przepraszam”. I wszystkie zadają sobie pytanie, jak w końcu zacząć nad sobą panować.
Zapoznać się ze swoją wściekłością
Na początek zła informacja – zapewne nie stanie się tak, że już nigdy nie wybuchniesz. Nie zdenerwujesz się i nie nakrzyczysz na dziecko. Jesteś tylko człowiekiem, więc takie sytuacje będą się zdarzały. Nie oznacza to jednak, że możesz sobie odpuścić. I z tego – twoim zadaniem jest poznać wroga, swoją wściekłość, uświadomić sobie jej przyczyny i zacząć walczyć. Bo już ograniczenie złości, trzy wybuchy dziennie mniej to wiele.
Zaplanuj sobie wieczór – ty i twoje emocje. Zamiast po prostu sobie obiecywać zmiany, musisz dokładnie przeanalizować sytuację. O co dokładnie chodzi?
- Zastanów się, co tak naprawdę najbardziej cię denerwuje. To, że musisz wszystko powtarzać? To, że dziecko non stop wyje, udając dinozaura? To, że notorycznie czegoś od ciebie chce? Które sytuacje najczęściej powodują twój wybuch (ten, który powoduje strach w oczach dziecka). Wiedza będzie dla ciebie przydatna, ale o tym za chwilę.
- Zastanów się, czy masz czas, aby stęsknić się za dziećmi. Może jesteś na wychowawczym i w ogóle nie wychodzisz z domu? Albo pracujesz zdalnie, więc jesteś ciągle na wyciągnięcie małych rączek?
- Zastanów się, czy jesteś konsekwentna. Innymi słowy, czy denerwujące zachowanie dziecka nie wynika z faktu, że ciągle tylko grozisz i krzyczysz, nie realizując swoich ostrzeżeń.
- Uświadom sobie, co się dzieje. Konsekwencje z krzyczenia, popychania dziecka, wściekłego prowadzenia do pokoju są dla niego bardzo duże. W momencie, w którym twoja twarz krzywi się z wściekłości, w jego oczach stajesz się kimś innym. Zaczyna się bać, a przestaje ci ufać. Przyzwyczaja się, że ciągle krzyczysz, traci poczucie bezpieczeństwa. W końcu samo zacznie tak robić – agresja rodzi agresję i w tych słowach nie ma przesady.
Plan do zmiany
Wiesz już, co jest nie tak, co cię złości i denerwuje. Co dalej?
- Porozmawiaj z dzieckiem. Tak, powiedz mu o tym, o czym myślisz. Że nie chcesz na nie krzyczeć i źle się czujesz z tego powodu. Ustalcie hasło – np. „umowa”, które będziecie wykorzystywać w sytuacjach, gdy smyk zaczyna przesadzać ze swoim zachowaniem. Umowa polega na tym, że ono bardziej cię słucha, ty tyle nie krzyczysz.
- Staraj się wyłapywać sytuacje, o których wiesz, że doprowadzają cię do szału. Bądź świadoma w momencie przeżywania emocji. Kiedy czujesz, że wzbiera w tobie złość, bo dziecko wciąż nie ubrało butów – nie powtarzaj kolejny raz, ale podejdź do dziecka, kucnij przed nim i powiedz: „Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy? Nie chcę się na ciebie denerwować, ale czwarty raz do ciebie mówię. Załóż więc te buty teraz”.
- Gdy przestajesz nad sobą panować – wyjdź. Czasem będzie to następowało nawet podczas samego wybuchu – przerwij go. Wyjdź do łazienki, uderz w ręcznik. Pooddychaj głęboko. Musisz poczekać, aż minie.
- Mów: przepraszam. Pokaż dziecku, że jest ci przykro. Powiedz: „nie chciałam, żeby tak wyszło, miałam trudny dzień i dlatego na ciebie nakrzyczałam. Bardzo cię kocham i nie chcę, żeby było ci przykro”. Dziecko się tego nie domyśli.
- Bądź konsekwentna. Wprowadź zasadę: mówisz coś trzy razy, potem wprowadzasz w życie swoje ostrzeżenie. Dzięki temu malec też się nauczy właściwego postępowania i powodów do złości będzie mniej.
- Wychodź z domu. Zwłaszcza, jeśli robisz to naprawdę rzadko! Szukaj okazji – pojedź na zakupy, do kosmetyczki, na basen albo po prostu wyjdź na spacer. Pozwól sobie stęsknić się za dziećmi. W wielu przypadkach to właśnie czyni prawdziwe cuda.